czwartek, 22 maja 2008

89. Ursusowe spacerki


Jak Ja lubię wychodzić na spacerki. Mufasisko nie lepiej. Codziennie, kiedy tylko się da, np. kiedy słoneczko świeci i śpiewają ptaszki, stoimy pod drzwiami i na zmianę miauczymy. Nasi Państwo musieliby być dziwakami, żeby nie zauważyć naszych próśb. Ja nauczyłem się trącać uchwyt od rolety, ponieważ zauważyłem, że jak nasza Pani albo Pan ją pociągną, to ona podnosi się w górę. A wtedy kiedy szyba jest już "goła" i nie przeszkadza w otworzeniu drzwi, ktoś z Opiekunów przekręca kluczyk. A co później to wiadomo: szaleństwo niezmierne. Hmm, tylko dlaczego ja nie mogę sam uruchomić tych drzwi? Przecież trącam łapką w ten uchwyt? Coś mi tu nie gra, czuję jakiś podstęp...

Przespaceruję się lepiej i sprawdzę co słychać w trawce i kwiatkach...

Jak mi gorąco to chowam się w moim Pudełkowym Domku....
Bo Ja wolę siedzieć w cieniu, mam za dużo futra;)


  
Zaraz dołączy do mnie moja Pani, która już sobie wystawiła krzesełka i naszą ulubioną kapkę....Ja pomruczę i poczekam....;)


Kiedy znudzi  mi się siedzenie w Pudełkowym Domku, który zawsze stoi w cieniu, proszę moją Panią o dalszą przechadzkę. Idziemy wtedy w trójkę lub czwórkę na trawkę, (bo Pan też chętnie uczestniczy w obserwowaniu moich trawnikowych poczynań). Nie wiem tylko, dlaczego nasi Ludzie śmieją się z naszych min...Hmm, że niby co?
  W ostatnich dniach, kiedy pogoda dopisywała, Pani pozwalała mi samodzielnie biegać z Mufasą po trawniku. Miałem co prawda szelki i przymocowany do nich około dwumetrowy sznurek, tak abym w razie czego był widoczny, ale to mi nie przeszkadzało. Najważniejsza była zabawa z Mufasiskiem.
  Pani nie zostawiła nas samych, bo bała się o mnie. Niestety nie ufa mi tak, jak Niebieściuchowi. Wzięła więc ze sobą naszą bordowo-czerwoną narzutkę, kamerę, książkę i picie i poszła z nami. Gdy Ona leżała sobie na kapce i czytała, my z Ruskiem polowaliśmy na nasze ogony, chowaliśmy się przed sobą w krzaczkach, obserwowaliśmy ptaszki, a Ja nawet zaliczyłem kilka razy moje ulubione drzewko. Przy okazji nie jeden raz stałem się obiektem do podziwiania i adorowania przez ludzkich sąsiadów. Nawet inna Pani-właścicielka dwóch czarnych pudli nie mogła się nadziwić moim rysim wyglądem i łagodnym charakterem. Poza tym Właściciele Parapeciarzy patrzyli na mnie, jak na posąg. Cieszę się, bo moja Pani uważa, że każdy kto mnie spotka na swojej drodze, będzie pod wrażeniem. No chyba, że ktoś jest oporny na mój wdzięk...tylko, że naprawdę nie warto tak się uodporniać;).... 
A o Właścicielce Mimi nie ma co w ogóle pisać, bo Ona się chyba we mnie zakochała, hmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz