wtorek, 17 marca 2009

186. Łapka Ursusa

   Dziś to ja Mufasa postanowiłem zająć się blogiem i napisać Wam drodzy Czytelnicy kilka słów. Pamiętam, miały być wywiady, okładka magazynu mody kocurkowej, najnowsze kocie trendy itp., a tymczasem muszę się usprawiedliwić. Nie mogłem pracować ani się skupić nad kreowaniem mojego wizerunku, ponieważ dwa dni temu podczas zabawy z Olbrzymem, Ursusik źle skoczył z wysokości i trochę bolała go tylna prawa łapka. Postanowiliśmy nic nie mruczeć naszym Ludziom i dlatego Kudłacz za moją radą położył się do pudełka po Panu Odkurzaczu. Ale intuicja naszej Pani podpowiadała, że coś się złego dzieje z moim Współmieszkańcem. A było tak: otworzyła Panią Lodówkę i wyjęła masło, plasterek wędlinki i pomidorka. Ursus nigdy nie przepuści okazji, żeby nie wyżebrać jakiegoś kawałeczka dla siebie. Już na sam dźwięk otwieranej Pani Lodówki pędzi, ile sił w łapkach. Tym razem nie przybiegł, to też Pani zaczęła się zastanawiać, co to się stało naszej kochanej Kupie Kłaków, że nie przyszedł. Zawołała Ursusika, zapytała Pana, czy nie wie, gdzie Olbrzym się schował. Pan zajęty czymś innym odpowiedział, że nie.
  Nasza Właścicielka drążyła sprawę nieobecności Kudłacza nadal, nawet nie pomagały moje ocieranka o jej łydkę. Chciałem w ten sposób odwrócić jej uwagę, ale mi się nie udało. Kiedy zobaczyła Ursusika w pudełku po Panu Odkurzaczu zapytała go, dlaczego tu siedzi, skoro ma koszyk, fotelik i łóżeczko do dyspozycji. Smutne Ursusikowe żółte oczka spojrzały na Panią, a ona natychmiast go pogłaskała po główce i pyszczku. Wyjęła następnie olbrzymie ciałko Kudłacza z pudełka i zaniosła na kanapę, sygnalizując naszemu Właścicielowi, że coś jest nie tak. Pan dotknął łapki mojego Współmieszkańca, ale nie były złamane, ani zwichnięte. Ursusik mruczał i chciał się bawić, a co najważniejsze apetyt mu dopisywał, tylko nie przychodził do miski. Ludzie nie wiedzieli co robić, ale pomyśleli, żeby na razie Włochacza położyć do koszyka i zobaczyć, czy dalej będzie lekko kulał.
  Teraz jest dużo lepiej, choć Ludzie bacznie obserwują stąpające Ursusikowe łapki. Dziś też zaliczyliśmy karczing i kocie zapasy, zostałem też okradziony przez olbrzymią łapę z rybki w miseczce, co tak naprawdę mnie ucieszyło. Zdradzę Wam, że brak apetytu u Ursusa to tragedia dla całego naszego domku! Zawsze oznacza, że Olbrzym choruje albo jest smutny. Na szczęście teraz wcina za dwóch albo i trzech Rusków luzak  

  Ja też nie próżnowałem. Kocie sanatorium w koszyku, gdzie ja to koci ordynator, a Ursus to pacjent.
 

 
Trzeba też wymyć pacjenta, a więc pracowałem też jako pielęgniarz...
  
Z kociego sanatorium pacjent przeniósł się do łóżeczka Ludzi...
  
Ale nawet w łóżeczku Ludzi stałem na straży zdrowia Olbrzyma...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz