środa, 9 kwietnia 2008

70. Rozmówki Ursusowo-Mufasowe


Ursus: Spójrz Mufaso, jakie dorodne wróbelki i gołąbki tu latają. 
Mufasa: Widzę, widzę;)
U: Chętnie bym zjadł takiego ptaszka, najlepiej w sosie własnym...
M: To sobie upoluj.
U:Nie wiesz jak? Siedzimy przecież po drugiej stronie okna, a ptaki - nie dość, że wyrabiają dzikie harce- to jeszcze my tu tacy bezradni na parapeciku. 
M: Marudzisz Olbrzymie, jakbyś chciał to byś się postarał.
U:Dobrze Ci mruczeć Mały Niebieściuchu, bo Ty sobie sam możesz wychodzić na spacerki. Ja jestem uzależniony od smyczy i naszych Państwa. Nie ufają mi, boją się o mnie, myślą, że się zgubię lub przestraszę i dlatego samego mnie nie wypuszczają.
M:To udowodnij im, że mogą Ci zaufać Kudłaczu;) Ja im pokazałem, że można się ładnie nauczyć biegać po trawce przy domku i zawsze wrócić, kiedy mnie woła Pani lub Pan.
U: To nie dla mnie chyba...Raz próbowali sprawdzić, czy dam sobie radę....
M: I co?
U:I nico. Ze strachu wskoczyłem w krzaki i nie chciałem wyjść. Miauczałem, a Pani mnie wzięła podstępem..”na tzw. piórko”. Szelest zabawki był tak kuszący, że przybiegłem do Niej natychmiast.
M: Bo Ty Mięczak jesteś....
U: A Ty to niby lepiej?
M:A żebyś wiedział...Będąc w Twoim wieku dostałem pozwolenie na samodzielne spacerki. Osiągnąłem prezycję w polowaniu na owady i ptaszki. Mogę się pochwalić trzema celnymi połowami, które szybko przyniosłem do domku. Ale ile Ty łupów już schwytałeś? He?
U:To niesprawiedliwe, ja nie mam szans na polowanko, ponieważ ogranicza mnie smycz. Nie muszę być taki jak Ty, ale bez obawy latające muszki,komarki i pajączki “sprzątnąłem” jak należy Kudłaty Chudzielcu! Poza tym ja idealnie wskakuję na drzewo, czego Ty nie możesz o sobie pomruczeć...
M: No dobra dobra, nie unoś się tak, w końcu musimy sobie pomagać, a nie stawiać kłody pod łapki....
U:Nie unoszę się, ale nie ulega wątpliwości, że pojadłbym sobie takiego prawdziwego “drobia”,  jeszcze z piórami i skrzydełkami...mniam mniam
M: Może kiedyś sam doświadczysz frajdy z upolowania ptaka...czego Ci życzę...
U: No, a swoją drogą nie wiesz, co dzisiaj na obiad?
M: A Ty ciągle o tym żarciu...Nie masz już innych tematów?
U:Może i by się znalazły, ale jedzenie to jedna z najważniejszych rzeczy na świecie, a szczególnie dla nas Kotów....W końcu należymy do grupy drapieżników;)
M: Ale nie samą pełną miską Kot żyje....
U:Jak to? Jakiś mądry człowiek powiedział, że żyje się po to, żeby jeść...a je się po to, żeby żyć. Co za piękna i logiczna sentencja.
M: Tobie już rozum odjęło! Gdybym tylko jadł i jadł nie wyglądałbym najlepiej.
U: I dlatego dla Ciebie jedzenie to środek do przeżycia, jesz wtedy, kiedy musisz. A ja wtedy, kiedy chcę, haha
M:I dlatego tak się różnimy biorąc pod uwagę nasze masy ciała....Na szczęście nie Ty decydujesz o pełnej misce, tylko nasi Opiekunowie. Gdyby karmili Cię tak, jak Ty sobie tego życzysz już dawno z Kota Ursusa przemieniłbyś się w Kota Spaślaka.
U:Nieprawda. Ja nie mam nadwagi, jestem tylko Wielkim Olbrzymim Futrzakiem, a nie taką Chudą Makrelą jak Ty....sama skóra i kości....
M: Lepiej się nie kłóć, bo stoczymy walkę...
U: Ok, ok. Zawsze musisz się wymądrzać.
M: Za dużo tłuszczu Ursusie powoduje różne choroby, a po co Ci wizyty u weterynarza?
U: Co? Ludzie w białych fartuchach mają decydować, kiedy i ile będę konsumował? Niedoczekanie...
M: Ci ludzie studiują wiele lat na trudnym kierunku, jakim jest weterynaria, a wszystko po to, żebyś Ty i inne zwierzątka w razie choroby mogły na nich liczyć. Gdyby nie oni, koci, psi i innych los stałby pod znakiem zapytania. A tak zdiagnozują chorobę, podadzą leki, które nie zawsze są smaczne...wiem. Zaszczepią,a my możemy dalej żyć. Pamiętasz, jak nieciekawe się działo, kiedy dopadło nas zapalenie spojówek? Gdyby nie kropelki to niby co byś zrobił? Po drugie: jeśli Ty Twoje pożeranie nazywasz konsumpcją to ja jestem Cesarzem.
U: Ale Ty masz gadane, a raczej mruczane.... Wiem, weterynarze są potrzebni, ale nie muszą się wtrącać do mojej miski.
M: Nie można się obżerać i tyle. Obżarstwo to zło Włochaczu. 
U: Przecież i tak nas czeka tylko Niebo i Tęczowy Most. 
M: Ale z Ciebie mądrala...
U: Chciałeś się wymądrzyć znowu, myśląc że ja Ursus Olbrzym I nie posiadam żadnej wiedzy...
M: To mi zaimponowałeś, bo myślałem, że Twoje spojrzenie na świat ogranicza się tylko do michy i jej zawartości...
U: Pozory mylą. Ale dobrze, że jeszcze tylko dwa miesiące...
M: Do czego?
U: Do przyjazdu Mamy naszej Pani...
M: A co w tym takiego nadzwyczajnego?
U: Ojej, jak Ty nie nic nie rozumiesz...Będzie dodatkowa wyżerka...
M: Co? 
U:Nie pamiętasz, jak Mama naszej Pani dawała nam po kryjomu szyneczkę i polędwiczkę? Spróbowałem też boczusia własnej roboty, ale na nasze nieszczęście zostaliśmy przyłapani przez naszych Państwa. Dali wtedy wykład Mamie naszej Pani, co by mnie nie przekarmiała i nie dawała wszystkiego, co  zobaczy w lodówce...
M: Oj pamiętam, Pan się zdenerwował, jak Mama naszej Pani podała nam też kawałeczek z pizzy...twierdząc że nam zaszkodzi..
U:Widzisz, nasi Państwo strugają takich znawców kociego tematu. Naczytali się czym nas nie karmić, co można podawać....A mnie ta ich magisterska wiedza dobija....Ja tam wolę proste mądrości Mamy naszej Pani. 
M:Tak samo cudownie miałbyś z Mamą naszego Pana. Ona też karmi należycie,a nie...jak nasi Państwo wymyślają. Ostatnio podała cudowny przepis na przesmaczną karkóweczkę i szyneczkę własnej roboty...Hmm, sam się nie mogłem odciągnąć od ich zapachu, kiedy Państwo wyciągnęli mięsko z piekarnika....
U: Zaczynasz w końcu mruczeć moim językiem;) Sam widzisz, jak ważna będzie ta wizyta...bo będzie laba, a ja już się postaram, żeby to i owo wyżebrać.
M: No to powodzenia.
U: A dziękuję, dziękuję...zresztą Ty też na tym skorzystasz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz