piątek, 20 lutego 2009

175. Pani Choinka



 Mufasa pozwolił mi zająć się Jego przyjęciem urodzinowym. Ucieszyłem się, bo to nie byle jakie przedsięwzięcie. Pan jednak obawia się, że z okiem Niebieściucha będzie trzeba iść do weterynarza, bo kiedy tylko Ludzie odstawili kropelki, natychmiast trzecia powieka u Ruska stała się lekko widoczna. Mufasio duuużo śpi w łóżeczku naszych Ludzi, ja Mu towarzyszę, ale pomimo ospałości mojego Współmieszkańca nie jeden pojedynek stoczyliśmy. Zapasy i koci jogging, ganianki i polowanie na ogon, karczing i gryzaczki na szczęście towarzyszą nam każdego dnia.  
   Wczoraj mrucząc naszej Pani do ucha, Właścicielka zapytała mnie, czy opowiedziałem Wam drodzy Czytelnicy o moich wrażeniach z zapoznania się z Panią Choinką. Całkiem zapomniałem i migusiem przybiegłem przed komputerek. Choć od świąt minęło już tyle czasu to jednak muszę się z Wami podzielić  moimi przeżyciami związanymi z drzewkiem bożonarodzeniowym. Kiedy zapadła decyzja, że w tym roku przyjedzie do nas Pani Choinka, nie bardzo wiedziałem, o czym, a właściwie o kim, mówią nasi Ludzie. Pan pojechał po nią na jakiś bazarek, a Pani po ubranie dla niej, w postaci papierowych ozdób, łańcucha i bombek.


  
Wtedy byliśmy w trakcie przeprowadzki, ale nasi Opiekunowie na te ostatnie dni w starym domku zapragnęli mieć choinkę. Pierwszą w ich i naszym wspólnym życiu. Obawiali się tylko, jak my się pogodzimy z obecnością zielonej i pachnącej Damy. 
   Mufasa, co rozśmieszyło najbardziej naszych Państwa, wyjrzał tylko zza kołderki, rozejrzał się dookoła w tym na iglastego gościa, noskiem poruszył, po czym główkę opuścił, zanurzając się w pościeli i zapadł w sen. Ludzie bardzo się ucieszyli, gdyż oznaczało to, że nie będzie raczej zainteresowany trącaniem łapką Pani Choinki i zrzucaniu z niej jej ubranka. Ja natomiast obserwowałem z fotela, jak Pan dosypywał ziemi do wielkiej donicy, ale że ciekawość mnie lekko zżerała, (hmm że co? żżerała?), postanowiłem podejść bliżej. Asystowałem i pomagałem jak mogłem, aby ziemia się nie zmarnowała luzak  , wchodząc w nią łapkami, a kilka spadających igiełek nie mogłem sobie odmówić, aby ich nie powąchać. Kiedy Pani ubrała Panią Choinkę, a wyglądała ona cudnie, rozpocząłem obwąchiwanie.

(Ursusie za rok pojawi się w Waszym domku moja potomkini albo kuzynka i zachowuj się grzecznie przy niej. Nie trącaj łapką jej gałązek ani nie grzeb w ziemi. Pamiętaj, że mamy bardzo odpowiedzialne zadanie podczas Świąt Bożego Narodzenia).
  Po bliższym zapoznaniu się z tą Zieloną Damą, poszedłem do Mufasy, ale on zaspany odwrócił się do mnie grzbiecikiem. Ludzie zadowoleni, bo większych szkód nie wyrządziliśmy, czasem tylko, żeby dostać więcej jedzonka kierowałem się w stronę gałązek i  trącałem ozdobę łapką. Ludzie mnie odganiali, ale skutek osiągnąłem, bo żeby odwrócić moją uwagę napełniali mi miseczkę. A o to mi chodziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz