piątek, 27 lipca 2012

480. Chłodzenie się

 Tu Ursus: jak to gdzie jestem? Podczas gdy Mufasa odpoczywa schłodzony wodą na futerku, ja chłodzę się w sąsiedztwie Luny. Co prawda mamy na pieńku za wczorajsze syczenie, kiedy to pomyliłem Czarnulkę z Ruskiem. Wielkie mi halo, jedno i drugie należy do krótkowłosych kotów, a ja chciałem się bawić! Nie wiedziałem kogo trącam łapą, leżąc brzuchem do góry. Hmm. Niestety nie udało się poganiać z nimi. Było minęło i życie toczy się dalej....

środa, 25 lipca 2012

479. Mufasa i Luna w upalne dni

 Tu Luna: W tajemnicy przed Ludźmi grywamy w kocią siatkówkę, bo skoro ten Pańcio założył Panią Siatkę na płot, dzielący nasze domki, to czemu by nie wykorzystać sytuacji i nie pouprawiać tego sportu. Może trochę na innych zasadach, aniżeli ten człowieczy, ale co tam. Tymczasem upał daje nam się we znaki i nawet nie mamy siły na siebie syczeć, warczeć i prychać, a co dopiero grać! Chłodzimy futra na podłodze i choć na chwilę co nieco to pomaga, to jednak nie na długo. Do czego to doszło! 


Tu Mufasa: To prawda, tak gorąco, że nawet nie mam ochoty na jakąkolwiek aktywność. Kociompromitacja, żeby z Luną się chłodzić w tak bliskiej odległości i nawet nie wypróbować na niej moich najnowszych metod syczingowo-warczingowych. Niech no tylko się oziębi, to zrobię porządek. Ciekawe, gdzie podział się Olbrzym?

poniedziałek, 23 lipca 2012

478. Ana-Coma siostra Ursusa

Zdjęcie skopiowane z http://www.of-moonlightcats.de
-Witaj Ursusiku, tu Twoja siostra Ana-Coma. Ja również słyszałam, co się stało i bardzo mi przykro z tego powodu. Taka strata. I Mamusia Emilka i Pradziadzio Pavarotti. Ale musimy żyć dalej i pamiętać, że posiadamy ich geny i oni w pewnym sensie w nas i naszym Rodzeństwie, tj. Saharze, Vancouverze, Klimberze i reszcie naszej kociej ferajny, dalej trwają...
- Witaj Ano-Como, miło, że mnie odwiedzasz. To prawda, ostatnimi dni chodzę smutny, bo brakuje mi naszych Przodków. Umówiłem się na kibicowanie amerykańskim siatkarzom podczas meczu z Rosją z Pradziadziem Pavarottim do Klubu Szafa i w obecnej sytuacji nici z moich planów. Pozostanie mi zaciskanie pazurków za reprezentację kraju Przodków moich Ludzi na kanapie albo w koszyku.
A-C:Pamiętaj, że zawsze możemy umówić się w piątkę, tzn. z Saharą, Klimberem i Vancouverem. Zamówimy coś smacznego, bo kto by kibicował o pustych brzuchach i też będzie sympatycznie.
U: -Masz rację Ano-Como, to bardzo świetny pomysł.  Tylko że Mufasa też będzie chciał przyjść, a jak wiesz, on w tym spotkaniu będzie miał innego faworyta.
A-C:-Etam, poradzimy sobie, w końcu Ruski to jednak Kotowate, a to że kibicuje krajowi jego Przodków to normalne
U:-Jesteś bardzo wyrozumiała, na co dzień z Mufasą muszę staczać niejeden pojedynek i ustępować, kiedy ten Niebieski Car nadchodzi;) Tak mówią o nim czasem moi Ludzie.
A-C:-Ja mieszkam z Cornish Rexami i bywa, że też muszę ustąpić im dla świętego spokoju, inaczej mogłabym im zrobić krzywdę moimi maine coonowymi gabarytami
U:-Co to się wyprawia na tym świecie, że my Olbrzymy musimy się tak poniżać przed mniejszymi kotami?
A-C:-Podejdź do tego tak, że mądrzejszy zawsze ustępuje i od razu poczujesz się lepiej ;) A co tam Ursusiku porabiasz? Jak kociostudia?
U: - Pradziadzio miał być na wręczeniu mojego dyplomu, ale z racji, że odszedł na drugą stronę Tęczowego Mostu, to plany uległy zmianie. Mamusia też miała być, ale chociaż Tatko Consul przybędzie. Na razie jeszcze się nie bronię i termin zakończenia kociostudiów wydłuży się, z uwagi na moje Ursusikowe zaangażowanie w kocionaukę. Nie wiem, czy słyszałaś o moich wynalazkach?
A-C: -Ależ oczywiście, że słyszałam. Piloty sterujące Ludźmi już dawno wykorzystuję w moim kocim życiu, a żółto-czerwony przyśpieszacz kocich piłeczek elementarnych robi furorę w moim domku. Rozumiem więc, że tak wielki wkład w kocionaukę musiał odbić się na Twoich kociostudiach Nic się nie martw, zawsze możesz wstrzymać czas, poleniuchować i potem zabrać się do pracy. A harówek przecież nie brakuje.
U: -O tak, jakbyś czytała w moich myślach. A jak tam u Ciebie?
A-C: -Na razie w hodowli, w której zajmuję się odpowiedzialnymi zadaniami, jak przekazywanie genów kolejnym pokoleniom maine coonów, mam wolne. Teraz kolej na inną Współlokatorkę, a ja choć wydawałoby się, że mogę odpocząć, to jednak muszę wciąż harować! Czy to na fotelu, kanapie czy stole, to jednak zabiera czas. Bycie kotką hodowlaną to nie lada wyczyn. To do zobaczenia w Klubie-Szafa na meczu USA-Rosja w siatkówce.
U:-Do zobaczenia, powiadom nasze Rodzeństwo.

czwartek, 19 lipca 2012

477. Ponownie wita Pan Jeż

 Witam, dawno mnie było, ale jestem już z powrotem. Tak to bywa, że zmuszony trudną sytuacją jeżową, błąkam się po ogródkach ludzkich w celu znalezienia czegoś do zjedzenia. Nawet tych Kocurów się nie  boję, bo jak tylko zbliżą się do mnie, od razu ustawiam się w tryb obronny, strosząc kolce. Z uwagi na czyhające niebezpieczeństwo w postaci złych ludzi, (tak tak, ani kot, ani pies, ani nawet zamieszkujące pobliski staw kaczki i czapla nie zrobią mi takiej krzywdy, jaką mogłyby wyrządzić tzw. naczelne, hmm!), muszę czekać, aż się ściemni i kiedy wszyscy pójdą spać. Zdarza się więc, że spaceruję od ogródka do ogródka w środku nocy. Gdyby nie fakt, że ta Pańcia zapomniała pewnego dnia wystawić śmietnik, a co na szczęście jej się przypomniało o dosyć późnej porze, to nie wiedziałaby, że właśnie wyjadam resztki, które mi pozostawiła i wesoło biegam po trawce. I tak, kiedy już Ludzie Ursusa i Mufasy stracili nadzieję, że mnie jeszcze kiedykolwiek zobaczą, tak oto pojawiłem się. Kocury, łącznie z tą czarną Luną, obserwowały moje poczynania, a kiedy zbliżyli się za blisko, natychmiast stawałem się niedostępny i ostry. Na zdjęciu dojadam ostanie kęsy z niedawnej operacji "Wróbel", którymi poczęstowały mnie Niebieściuchy. Może nie połączy nas wielka przyjaźń, ale powiem, że to nawet klawe chłopaki. I ta dziewczyna też. 

poniedziałek, 16 lipca 2012

476. Luna i Pani Siatka

Tu sąsiadka Luna. No pięknie! Ja tu dwoję się i troję, żeby jakoś rozweselić Ursusa, a ich Ludzie zawiesili na płocie Panią Siatkę!!! Wszystko dlatego, żeby Olbrzym nie wyskakiwał za mną i żeby czasem nie dopadli go źli ludzie, jak mnie kiedyś. A grozili, że jeśli jeszcze raz go zobaczą u siebie, to go wywiozą i nigdy nie wróci do swoich Opiekunów, czyli tej Pańci i tego Pańcia. Poprzednim razem moi człowieczy sąsiedzi na płocie zamontowali listewki ze sznurkiem, co okazało się tylko tymczasowym rozwiązaniem, na około pół roku, do czasu, gdy udało się Kudłaczowi niepostrzeżenie wyjść. Swoim zachowaniem doprowadził swoich Właścicieli do ogromnych nerwów. Hmm. Ta Pańcia chodziła potem z puszką i saszetką do godz.1 w nocy, na przemian szlochając i nawołując Ursusa, a co sobie wyobrażała, to tylko ona wie. Kiedy na szczęście wyłonił się z pobliskich krzaczków, a dźwięk smakołyków zawsze bywa kuszący, ci Ludzie postanowili, że koniec, tym razem Ursus już nigdy nie wyjdzie poza ogródek, chyba że z nimi na sznurku. Pańcio pojechał następnego dnia do sklepu po Panią Siatkę i listewki, po czym w niespełna dwie godziny wszystko było  już zrobione. Teraz ci Ludzie mogą już odetchnąć z ulgą, ponieważ Olbrzymo nie da rady wyskoczyć. Na dodatek na płocie wisi Pani Opona, która pilnuje porządku i odstrasza Ursusie zamiary. Niestety dla mnie sytuacja się skomplikowała, bo nie mam już takiej swobody wskoku i wyskoku jak dawniej. Znalazłam jednak pewien sposób, ale o ile mogę wejść, tak już sama nie wyjdę i dlatego człowieczy sąsiedzi otwierają mi okno albo drzwi wejściowe. W nagrodę przyniosłam tej Pańci i Pańciowi ptaszka i dwie myszki, ale coś kręcili nosami, a ja się tak starałam...Zrozumieć Ludzi, hmm...

niedziela, 15 lipca 2012

475. Ursusik w koszyku i smutno...

Tak mi brak Pradziadzia Pavarottiego.  Jeszcze tyle rzeczy mieliśmy do omruczenia, a to kibicowanie krajowi naszych przodków podczas igrzysk olimpijskich, a to spotkania w Klubie Szafa i w Piwnicy pod Kocurrami, gdzie Pradziadzio grał w drużynie kociego hokeja. Nie mogę już do niego zadzwonić i poradzić się. Pewien etap mojego Olbrzymowego życia został zamknięty, ale muszę szybko wziąć się w garść, bo Pradziadzio na pewno by nie chciał, abym resztę moich dni spędził w koszyku na użalaniu się.
Moi Ludzie postanowili umilić mi ten szczególny czas i wychodzą ze mną na smyczy na sznurku na krótkie spacerki, a ja niczym Psowaty, (kociompromitacja), stąpam przy ich łydkach i obwąchuję każdy krzaczek. Wzbudzam człowiecze zainteresowanie, ale co mi po tym, jak nie ma już Pradziadzia? Mufasa podgryza mnie za łapki i zaprasza do kocich pojedynków kociarate, Luna gania mnie po ogródku i wyczyszcza po mnie resztki w misce, tak więc nie jestem osamotniony....


Wiadomość z ostatniej chwili: Dowiedziałem się od mojego Brata Klimbera, że nasza ukochana Mamusia Emilka też odeszła na drugą stronę Tęczowego Mostu....

środa, 11 lipca 2012

474. Pradziadzio Pavarotti [*]


Drodzy Czytelnicy, wczoraj Pańcia przekazała mi smutną wiadomość. Mój Pradziadzio Pavarotti, na którego tak mogłem liczyć i zawsze się poradzić, który odwiedzał mnie na blogu i dzielił się ze mną swoimi doświadczeniami kociożyciowymi, przeszedł na drugą stronę Tęczowego Mostu. Pańcia, mimo że nigdy nie poznała mojego Pradziadzia osobiście, wzruszyła się i uroniła parę łez. Będzie mi brakowało mojego zacnego Przodka, ale muszę się z tym pogodzić, choć bardzo mi przykro. Cieszy mnie tylko fakt, że Tam, gdzie teraz przebywa, jest szczęśliwy, może skakać po płotach i dachach, z dala od złych ludzi, którzy mogliby mu zrobić krzywdę oraz zajadać się do woli smakołykami. Pradziadziu, będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Do zobaczenia kiedyś tam...
Ursusik i Mufaska 

niedziela, 8 lipca 2012

473. Co się odwlecze, to nie uciecze, czyli Ursusowy dylemat


  Drodzy Czytelnicy, jeszcze tak niedawno podczas Euro 2012 męczyły Mufasę dylematy z cyklu komu kibicować, a tymczasem wcale nie musiałem czekać dwóch lat, aby przekonać się na własnym futerku, jak to jest.   Dziś odbędzie się finał siatkówki człowieczej drużyny płci męskiej pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi i zauważyłem, że moi Ludzie zadają mi co jakiś czas dziwne pytania. Hmm, również stoję pod znakiem zapytania, a właściwie obok niego  Trudna decyzja, bo z jednej strony- podobnie jak Niebieściuch- czuję się polskim Kocurro, a z drugiej odczuwam sentyment do kraju moich przodków, szczególnie podczas hymnu, na którego dźwięk pędzelki stają mi dęba. Postanowiłem jednak wybrnąć jakoś z tej niełatwej sytuacji i każde mecze, czy inne zawody, gdzie staną ze sobą w rywalizacji sportowej Polska i USA , ścisnę łapki dla kraju przodków moich Ludzi, ale w każdym innym, będę kibicował Stanom Zjednoczonym. Niech tylko moich Właściciele nie pytają mnie, za kim będę w meczu USA-Rosja, gdyby do takiego doszło, bo nie pomruczę. Rusek zresztą też nie.

środa, 4 lipca 2012

472. To teraz Luna po typowaniu

  Ucieszyłam się, że dobrze wytypowałam zwycięzcę Euro 2012, choć żałuję, że nie zostało to nagrane na video. Teraz raczej mało kto uwierzy w moje słowa. Zastanawiam się, dlaczego wybrałam Hiszpanię, skoro nie mam w sobie nic czerwonego. Hmm, ale żółtego już tak i tym czymś są moje oczy. Może właśnie dlatego? Tymczasem kocie życie płynie dalej i nie roztrząsam już, kto wygrał, a kto przegrał, bardziej interesuje mnie zawartość miski, skoki przez płot, regulacja ptaków, owadów i gryzoni oraz odwiedzanie tych Ludzi i ich przemądrzałych Kocurros:), czyli Olbrzyma i Ruska. Ten ostatni szczególnie mnie intryguje i jednocześnie irytuje. Codziennie mnie szkoli z zakresu zarządzania, nie znosi sprzeciwu i do tego muszę się go słuchać, inaczej nie mam czego szukać w ich ogródku i domku. Jeszcze tego brakowało, żebym się poddała. Łatwo co prawda nie jest, ale trzymam się jakoś. Nawet się nie panoszyłam przed Ursusem i Mufasą z powodu trafnego wytypowania, ponieważ mamy inne sprawy na głowach, tudzież pędzelkach, niż człowiecze mecze.

A może jednak mam coś wspólnego z kolorem czerwonym? Hmm

niedziela, 1 lipca 2012

471. Po typowaniu

Drodzy Czytelnicy, tu Ursusso. No cóż, nie udało się nam wytypować zwycięzcy Euro 2012, a ja spośród naszej trójki, czyli Mufasy i sąsiadki Luny, wypadłem najgorzej. Co prawda Rusek przewidział, kto zagra w finale, ale Czarnulka, czego nie nagraliśmy, uznała, że wygra Hiszpania. Na pewno, kiedy nas jutro odwiedzi, będzie się panoszyć i wymądrzać. Myślę, że obaj z Niebieściuchem wybraliśmy włoską drużynę ze względu na kolor ich ubrania, w jakim często grają, a jest nim niebieski :) Nieprzypadkowy to kolor. Tymczasem Mufasa jakoś sprawę przeżył, przespał co nieco i choć obawiał się, że Ludzie zawiodą się na nim, to nic z tych rzeczy. Pańcia nawet nauczyła się dwóch zwrotek, ( trzecia w trakcie nauki) i referenu hymnu kraju przodków Ruska i teraz mu nuci podczas tulonek. Kto to widział!!! A co z hymnem kraju moich przodków? Na razie potrafi tylko zaśpiewać cztery pierwsze linijki, a przecież ja też potrzebuję kołysanki do snu... Ale co się nie robi dla Pierwszego Kota!