środa, 8 kwietnia 2009

195. Pocztówka z Kotonolulu

    Mieliśmy dość siedzenia w czterech ścianach bez możliwości wyjścia do ogródka, a do tego po jakże ciężkich dniach harówy w koszyku, łóżeczku i szafie, a także pozowania do kocich kolekcji Ursusa Versacze i Mufasy Walentino, postanowiliśmy zrobić sobie kilka dni odpoczynku i trochę się rozerwać. Nocą kiedy nasi Ludzie spali, otworzyliśmy szufladę, w której leżą sobie nasze kocie paszporty, spakowaliśmy nasze malutkie walizeczki z kilkoma strojami znanych projektantów mody kocurowej i po chichutku na łapkach wyszliśmy z domku. Zostawiliśmy kartkę naszym Ludziom, na której napisaliśmy, że wybieramy się na urlop na Kocie Hawaje. Miejsce te wybraliśmy ze względu choćby na klimat, bo pomimo że już Pani Wiosna przyszła to jeszcze bywa, że się ochładza i zachmurza. Do tego ludzkie Hawaje to stan kraju moich przodków, a gdzie nie spędzić wakacji, jak nie właśnie tam. Wykluczam kraj przodków Mufasy, bo nie widzi mi się odpoczywać w mroźnym Archangielsku nad Morzem Białym, gdzie zmarzłbym na pewno! ważniak  Bo ja potrzebuję słoneczka i wylegiwania się na kociej plaży pośród roślinek. 
  Samolotem linii "MufUr-lot" dolecieliśmy do Kotonolulu. Na ludzkiej mapie nie znajdziecie drodzy Czytelnicy tego miasta, bo to koci kurort niedostępny dla ludzi i miejsce tajemne, w którym wypoczywa i bawi się tylko kocia elita czyli wszystkie kociobistości świata. Na razie rozpakowaliśmy nasze rzeczy w hoteliku, a zaraz udamy się na plażę, gdzie skosztujemy koktajl z trzech rodzajów rybek.

Tymczasem wysyłamy Wam pocztówkę drodzy Czytelnicy:


  
  Uwaga Koci Czytelnicy! Tę wiadomość zakodowaliśmy tak, aby Wasi i nasi Ludzie nie mogli przeczytać, co mamy Wam jeszcze do pomruczenia. Zabierajcie Wasze kocie paszporty, najlepiej nocą kiedy Wasi Ludzie smacznie śpią i przylatujcie do nas. Atrakcji tu nie brakuje.
Pamiętajcie, że w naszym kocim świecie nie istnieje coś takiego jak stanie w kolejkach na lotnisku, nie ma żadnych odpraw ani sprawdzania bagaży.
Jeśli nie macie paszportu możecie powołać się na mnie, czyli Ursusa Olbrzyma i na pewno bez problemu wejdziecie na pokład samolotu.
To czekamy! Ci, którzy nie dolecą, niech się nie martwią, opowiemy na naszym blogu, co porabiamy w Kotonolulu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz