piątek, 24 kwietnia 2009

203. Już w domku!


  
Zamiast w sobotę rano, my wylecieliśmy z Kotonolulu dziś w piątek po obiadku, złożonego z kraba w potrawce żuczkowej oraz dzikiej muchy w sosie rybnym luzak Kiedy usłyszałem od naszej Pani we wczorajszej rozmowie telefonicznej, że rozmraża dla nas rybkę na powitanie, nie mogłem skupić się już na niczym innym. Pomimo, że w hotelowej restauracji serwowane są baaardzo egzotyczne kocie potrawy, to jednak to co poda ręka Pani jest najlepsze i najbardziej smakuje. Mufasa zgodził się ze mną i ponaglił mnie do wcześniejszego wylotu, po czym sam spakował nasze małe walizeczki, aby czym prędzej wejść na pokład samolotu linii "Muf-Ur lot".
Najbliższy lot na trasie Kotonolulu-Domek mieliśmy już za 15 minut, zdążyłem więc przeczyścić futerko i oczka oraz wyczesać pędzelki  na uszkach i wyprostować wąsiki. W końcu ze mnie jest don kocurro i muszę imponująco wyglądać! W domku Ludzie nas powitali, wytulili, wycałowali i wygłaskali. Mało ze szczęścia nie oszaleli, ale ja przyznam szczerze, że też za nimi mocno tęskniłem. Odwdzięczyłem się mruczanką. Poza tym pomizgaliśmy się z Nimi noskami i przeszliśmy do bardziej kulinarnej części spotkania luzak , czyli do rybek. A teraz po posiłku ponowanie wróciliśmy do naszych starych zajęć, czyli do 12-godzinnej harówki łóżeczkowej. Kto to widział! Nawet nie zdążyliśmy się przebrać....
Kot_Ursus
27 łapek (comments)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz