niedziela, 2 grudnia 2007

10. Szlak Fildegardy, czyli Ursusowy Raj...

Dziś opowiem Wam o moim Raju, dzięki któremu moje kocie życie nie sprowadza się tylko do czterech ścian. Mówiłem już kilka notatek temu, że szczęśliwy kot to taki, który ma kociego towarzysza i dostęp do podwórka. 
I o tym ostanim postaram się dzisiaj z Wami podzielić.

Moje podwórko to nie jest takie zwykłe podwórko, jak zazwyczaj się spotyka. Jego niezwykłość polega na tym, że Moja Pani nadała mu nazwę: "Szlak Fildegardy". Zapytacie zapewne, dlaczego i skąd wzięło się takie określenie.
Żeby w ogóle to wszystko jakoś wytłumaczyć, muszę najpierw sam dowiedzieć się od mojej Pani, co i kogo  miała na myśli. 
Hmm, kogo zdaje się już wiem, Mufasa mi szępnął na ucho....

Ale po kolei. W nazwie występuje słowo szlak, a 
to nic innego, jak dróżka, otoczona roślinnością, dostępna tylko dla  mieszkańców naszego bloku. Nikt obcy tu nie wejdzie, no chyba że otworzy sobie sam drzwi z  domofonem.  


Nazwę taką moja Pani nadała tej dróżce na cześć Filemoncii. Filemoncia to biała kotka z sąsiedztwa, bardzo przywiązana do moich Państwa, jednocześnie bardzo niezależna Biała Dama. Mieszka również w naszym  segmencie
i uwielbia sobie spacerować, tą właśnie ścieżką. Wybiera samotne przechadzki  od swojego domku, poprzez tarasy sąsiadów, po nasz... Wcześniej zbaczała z kursu i odwiedzała moją Panią i Pana, przesiadując w naszym dziś fotelu oraz częstując się niekiedy zawartością ich lodówki.
A o to jedno z jej zdjęć, które wisi na jednej z  naszych ścian w domku. Widać, że mojaPani i Pan nie chcą o niej  zapomnieć... (W tajemnicy Wam powiem, że  wiele jej zawdzięczamy z Mufim, a o tym powiem kiedy indziej). 
Jak się oficjalnie dowiedziałem, najpierw od Mufasy, a potem od mojej Pani
i Pana,  Filemoncia 
codziennie wpraszała się do nich, zanim my obaj w ogóle się urodziliśmy i zamieszkaliśmy w naszym nowym domku. Ukochała naszą Panią i Pana, nawet bardziej, niż swojego Pana i drugiego białego kociego współlokatora, z którymi mieszka. Teraz ponoć wiele się zmieniło- Hrabinaobraziła się na nich i poczuła się odrzucona...Poza tym nie chce nas zaakceptować i  warczy na Mufiego, na mnie i inne koty z sąsiedztwa, kiedy tylko nas spotka....
Nie chcę się rozpisywać na jej temat, gdyż na pewno jeszcze nie raz o niej wspomnę na moim blogu. 
    A wracając do tematu. Nazwa "Szlak" wyjaśniona, a teraz pozostało jeszcze: dlaczego Fildegardy? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo to inna forma jej imienia, które nadal jej mój Pan. Imię "Fildegrada" kojarzy się bardziej
z hrabiną czy markizą, a kotka ta bez wątpienia ma taki charakterek.
   To na tyle tytulem wstępu o moim podwórku. Nie martwcie się, jeszcze wiele razy o nim napiszę. Mam sporo na głowie, muszę dziś wyczyścić całe moje futro, a wraz ze zmianą pory roku, stałem się puchaty i do tego muszę odespać dzisiejsze dwa wyjścia na ten słynny Szlak Fildegardy. A działo się. Postaram się opowiedzieć następnym razem, co tam robiłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz