czwartek, 6 grudnia 2007

11. Ursusowe niezadowolenie, czyli Ursus w dołku


Już od trzech dni nie wychodziłem na dwór. Co to ma być?
Wraz z Mufasą nie czujemy się usatysfakcjonowani, zaistniałą sytuacją, ale kiedy patrzymy przez okno, wiemy i  czujemy, że nie da sie wyjść na zewnątrz. Powodem jest padający deszcz, który chyba nie ma zamiaru przestać. Nawet nie prosimy naszej Pani i Pana, żeby z nami wyszli,
gdyż i nam się nie widzi moknąć. Jakby nasze futra wyglądały...   co?

Mimo że jest bardzo ciepło, 13 stopni to i taka aura nie zachęca do spacerku, nawet białuska Filemoncia nie ma zamiaru na przechadzki i siedzi w domu, wygrzewając futro na parapecie.
Ale zanim zaczęło tak lać, oczywiście do tej pory śniegu i zimy osobiście nie poznałem, (a Mufasie nie w głowie tłumaczenie mi, co to takiego),to wcześniej ubrany w szelki i smycz wyszedłem z Moją Panią i Mufasą w poszukiwaniu przygód, nigdzie indziej, jak na Szlaku Fildegardy.
Dodam,że ja niestety nie mogę sobie pozwolić na taki luksus, jaki ma mój niebieski współlokator. Otóż Mufi może sobie spacerować swobodnie bez żadnych sznurków, smyczy czy innych takich, jedynie z obróżką na szyi.
Ba! Dostał nawet medal od Pani weterynarz za dzielne zachowanie podczas szczepienia.Też mi zaszczyt. A ja takiego nie dostałem!
A na zdjęciu jaki dumny.... 
 

Kontynuując wątek, kiedy podekscytowani wyszliśmy na dwór, od razu obwąchałem nasz tarasik i krzaczek  w ogródku. Muszę wszystko kontrolować, gdyż czasem zdarza się,że któryś z naszych kocich lub psich sąsiadów bez pozwolenia, wkracza na nasze terytorium.
Mogę tylko pozazdrościć Mufasie, że nie jest uzależniony od tej pieruńskiej smyczy, jak Ja. On co prawda czeka na mnie, ale żebyście widzieli, jak szybko  biega. Najpierw przechadza się po dróżce otoczonej krzaczkami, które teraz stały się bardziej"łyse", aniżeli latem. Pozbawione prawie wszystkich liści, sprawiają,że kiedy Niebieściuch wskoczy w ich głąb, nie da rady całkowicie się schować i zawsze go widzę. Co innego latem. Wtedy zielone
 i zarośnięte krzaki mogą mi co najwyżej pozwolić usłyszeć Jego chude
i cichutko stąpające łapki. Natomiast smukła sylwetka Mufasy idealnie pomaga mu w polowaniu na ptactwo, a robi to wyśmienicie.

 A Ja to co z tego mam? Mogę mu tylko pozazdrościć. On wywodzi się z arystokracji rosyjskiej, jego przodkowie byli maskotkami cara.....Sam zresztą urodził się w hodowli o takiej nazwie, hmm.        
A Ja? Ja jestem prostym, wiejskim amerykańskim kotem. To znaczy moi przodkowie byli. Kiedy ja się wpakuję do tych zarośli, wszystkie ptaki wylatują co sił i nic nie upoluję. Czy nie jestem sprawnym łowcą? Co ja Ragdoll jestem?

No cóż moi drodzy, muszę pójść się zdrzemnąć, bo trochę posmutniałem. Następnym razem napiszę coś weselszego. Jak widzicie i koty czasem też są niezadowolone, nawet takie duże jak Ja-Ursus.
Wystarczy, że zaraz położę się koło mojej Pani i Pana, pomruczę im do ucha,
a oni mnie wytulą i wygłaszczą, to wtedy znowu poczuję się lepiej.
No i oczywiście zapoluję na ogon Mufasy, żeby się tak nie rządził jęzor
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz