piątek, 21 grudnia 2007

24. Lód, zima, czyli Ursus musi wiedzieć


 Kiedy kilka dni temu miałem okazję zobaczyć najprawdziwszy lód w doniczce jednego z naszych sąsiadów. Zaciekawiony postanowiłem użyć mojego języka w bliższym poznaniu tego czegoś. (Oczywiście języka, którym m.in. przeczesuję sobie moje obfite i bujne futro, bo niby jak inaczej  hahaha ).

    Zacząłem się zastanawiać i analizować moje myśli. W głowie kołatały mi różne pytania, tylko nie wiedziałem, jak i kogo zapytać, o to, czego nie wiem. Pomyślałem: Jak to możliwe, że wcześniej w tym naczyniu znajdowała się zwykła woda, którą mogliśmy sobie popijać, a dziś jest tam coś tak niezwykłego, jak lód? Dlaczego w ogóle na trawie pojawił się szron i co to takiego mróz?
    Na te pytania, jak i inne musiałem uzyskać odpowiedzi. Nie mogę przecież nie wiedzieć i świecić pustką w głowie przed innymi kocimi sąsiadami, których tu u nas z kilkunastu mieszka. Ponieważ moja Pani ani Pan nie są w stanie mi wytłumaczyć tak skomplikowanego zagadnienia, jakim jest ten niewiadomy lód, z nadzieją, skierowałem się do starszego i bardziej doświadczonego Mufiego.
    W czasie, kiedy naszło mnie na poważne rozmowy, mój niebieski współmieszkaniec, zmierzał do naszego kociego baru. Zaryzykowałem, podszedłem i nieśmiało zapytałem:

- Czy wiesz, czym jest lód?
-Jaki lód...masz na myśli ten do jedzenia latem?-zapytał Rusek, przegryzając karmę.
- Latem? Jakim znowu latem...to istnieje jeszcze jakiś inny rodzaj lodu?- szepnąłem, wpatrując się w okno.
-To takie słodkie, zimne i nasi ludzie chętnie zajadają się nimi, kiedy się ociepli. Są tego różne smaki, bo ja wiem.....chyba śmietankowe, czekoladowe, orzechowe.... Koniecznie muszą przebywać w niższej części tej oto lodówce...Tam....patrz - i skierował prawę na nią swą łapę. Dla mnie wyglądała jak biała skrzynia.
- Lodówkę?- powtórzyłem niemrawo i pomyślałem, że ona  również należy do zagadkowych dla mnie urządzeń.
- No..lodówkę...A co ty tak o tych lodach? Przecież jest zima, a nasza Pani i Pan nie będę się teraz nimi delektować- stwierdził zaciekawiony Niebieściuch.

    Wtedy się podłamałem. Jak nie słodkie i zimne lody, które stanowią letnie menu naszych właścicieli, to potem ta lodówka...A teraz na dokładkę jeszcze ta niewiadoma zima. I o co tu pytać, jeśli ja nie znam podstaw.
Mufasa patrzył mi w oczy, machając do mnie łapą, jakby chciał powiedzieć "hallo, jest tam ktoś?"Wiem, że czekał na moją odpowiedź.

-Bo ja....nie wiedziałem, że ....
-Czego nie wiedziałeś?
- Yyyy, chodziło mi o lód ten...w doniczce sąsiada...
- A to o to ci chodzi- roześmiał mi się prosto w pyszczek mały i chudy Rusek.
-Widzisz- kontynuował- tamten lód  to nic innego jak zamarznięta woda. A tak bardziej precyzyjnie to woda w stanie stałym.
-Jak to zamarznięta?- wybałuszyłem oczy.
- Woda zamarzła, bo temperatura na zewnątrz spadła poniżej zera, mamy mróz , dlatego siedzimy w domu, a woda zmieniła się w lód....rozumiesz już teraz?
- Yyy chyba tak. A co się stanie, jak ten mróz sobie pójdzie?- zapytałem nieśmiało.
-Jeśli się ociepli to lód się roztopi, zmieniając się w ciecz i z powrotem ujrzysz tam wodę- odpowiedział, jednocześnie myjąc sobie tylną łapę.
- A ile musi być stopni, żeby woda zamarzła?
- Proces zamarzania wody zachodzi w temperaturze 0°C, a jak widzisz teraz termometr pokazuje nawet poniżej. Kiedy przysypiałem na foteliku, podsłuchałem, że w sobotę ma być już 7 stopni na plusie. A to oznacza sam wiesz co...- i w tym momencie usmiechnął się chytrze w kierunku naszych drzwi tarasowych.
- Hmm, a zima?- komtynuowałem.
Tutaj nastąpiła cisza. Mufasa położył się wygodnie na kocyku, podparł głowę o przednią łapkę i przemówił:
-Zima to taka biała i zimna, jak ten lód, pora roku. Urodziłem się w takim miesiącu, kiedy "rządziła" na całego. To był luty, ale nie doświadczyłem jej kociobiście, gdyż znam ją tylko z parapetu mojego starego okna. Tutaj, w nowym domku, zagościła w tamtym roku, jedynie na jeden dzień i odeszła w zapomnienie przed upływem 24 godzin. A w tym roku jeszcze się nie pojawiła tak naprawdę. Na razie "tylko" mrozi i zamarzają wody w doniczkach- i tu poklepał mnie po mojej głowie, psując mi starannie ułożone i wyczesane pędzelki.

-A dlaczego jest biała?- zaciekawiłem się.
-Hmm, bo w zime pada śnieg.... Śnieg to taki opad atmosferyczny, a opad ten  składa się z takich małych przezroczystych kryształków lodu....Te drobne kryształki rozpraszają światło, sprawiając wrażenie białej barwy. Ale takie rzeczy to ci nasz Pan może wytłumaczyć szerzej, bo on lubi fizykę.... Teraz daj mi juz pospać.- po czym zamknął oczy i przewrócił się na drugą stronę jego smukłego ciała.
- Czekaj, a szron?- ale niestety nie uzyskałem odpowiedzi. Niebieściuch zmęczony tłumaczeniem mi kwestii zjawisk zimowych, postanowił "zatopić się" we śnie.

    Jeszcze przez chwilę patrzyłem na drzemiącego Ruska, intensywnie myśląc. Cała ta rozmowa dla mnie okazała się jednocześnie cenną nauką, ale również i rozczarowaniem....Z powodu moich ograniczonych możliwości pomieszczenia tylu informacji naraz, dotyczących otaczającego mnie świata, doszedłem do pewnej refleksji.
  Mam niewiele miejsca w mojej kociej główce, żeby wszystko poznać i dowiedzieć się, co i jak. Moje codzienne życie ogranicza się do mojego domku, Szlaku Fildegardy, zabaw z Mufasą i moimi właścicielami. Jak mam zdążyć zgłębić wszelkie tajniki życia, jeśli nawet zrozumienie istoty lodu i zimy przerosło moje kocie oczekiwania...?
Nie jest łatwo.....
Ehh, dla otuchy wstawię sobie zdjęcie Mufiego ze mną, na którym prowadziliśmy rozmowy o Filemoncii. ważniak 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz