sobota, 29 grudnia 2007

28. Sernikowe przygody i nie tylko


    Kilka dni temu mój Pan zaproponował, że może by tak upiec sernik. Cokolwiek to jest. Szybko dowiedziałem się, że nasz piekarnik się zepsuł, ale mój Pan znalazł rozwiązanie. 
-Pojedziemy do znajomych i u nich upieczemy, a wcześniej ciasto zrobi się w domu. Oni pewnie też będą zainteresowani sernikiem, zwłaszcza że to dla nich coś nowego, gdyż nie są Polakami...-powiedział.
    Następnie zadzwonił do tamtych Państwa, którzy zgodzili się bez problemu na użyczenie ich piekarnika, jednocześnie pytając, czy oni by też mogli dostać przepis. Dokładnie było tak, jak powiedział mój Pan. 
    Potem to poszło jak płatka. We czwórkę pojechali do sklepu po produkty. Wcześniej próbowałem dowiedzieć się od Mufasy, czymże jest owy sernik, a on tylko machnął łapą w moim kierunku, mrucząc:
-To takie pyszne ciasto głupolu, nasi ludzie je uwielbiają, ja natomiast niezbyt.

    Hmm, ciasto...Zapewne słodkie, ale ja nie znam takiego smaku. Zobaczę zresztą, jak będzie gotowe- pomyślałem i czekałem na dalszy ciąg wydarzeń.
    Po ich powrocie ze sklepu zobaczyłem tamtych Państwa. Rzeczywiście nie byli Polakami, (ja co prawda chyba też z pochodzenia nie jestem, ale z urodzenia jak najbardziej). Mieli bardzo czarne włosy, wręcz kruczoczarne, niespotykane u Słowian, ciemne oczy, ciemniejszą od nich skórę, ale nie tak jak np. Eddie Murphy.  Raczej biali, ale ciemniejsi od moich Państwa. Z naszymi ludźmi rozmawiali w jakimś innym języku, niż polski czy miaukowy.
Wychwyciłem w ich dialogach jakieś "are you", "nice", "cake", "cat" i prędko pobiegłem do koszyczka Mufasy, pytając czy może orientuje się , co to za język. 
-To angielski głupolku, czemu ty nic nie wiesz?- szepnął oburzony Niebieściuch, po czym poszedł obwąchiwać leżącą na kanapie kurtkę tamtego innego Pana.
    Postanowiłem "zająć się" czapką jego Żony. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że ta druga Pani bardzo się nas bała. Nieważne czy to byłem ja, czy Mufasa. Ona po prostu uciekała, a nawet lekko krzyczała ze strachu, kiedy szliśmy w jej kierunku. Hmm, czy ktoś z Was widział kiedyś człowieka bojącego się kota i to w dodatku tak łagodnego jak JA? 
Posmutniałem wtedy i położyłem się na moje posłanko.

A teraz wrócę do sernika. Z jakiś dziwnych przyczyn ciasto jednak postanowiło się zrobić u nas w domu. Wiem to tylko z podsłuchiwania. Otóż, okazało się, że tamci Państwo mają za mały piekarnik na pomieszczenie naszej blachy. Wtedy też mój Pan postanowił sprawdzić naszą kuchenkę. 
To był cud. Przez jakiś rok, a więc jeszcze przed moim przyjściem na świat, piekarnik nie działał. A wczoraj się naprawił. Jak to możliwe? 

    Ciasto robiło się dwa dni. Tamci Państwo przychodzili więc codziennie. W celu zrobienia kruszonki, zawierającej kakao, należało ciasto zamrozić na noc, tak aby  stało się twarde jak kamień. Samo przygotowanie dalszej części sernika nie było aż tak uciążliwe. Widziałem, że był wykorzystywany cukier, jajka, mąka, budyń, proszek do pieczenia, sól, aromat i rodzynki. Nie wolno mi było wskakiwać na stół, ani zaglądać do misek, nie wspomnając o wylizywaniu i podjadaniu czegokolwiek.
    Mój Pan, po kolei, wrzucił wszyskie składniki w odpowiednich proporcjach, instruując tamtego drugiego Pana i jego Żonę, a oni powtarzali za Nim. 
        Bardzo mi się podobało, jak im tłumaczył, stając się liderem grupy, jednoczesnie zachowując się bardzo elegancko  i kulturalnie. Mój Pan to urodzony przywódca, ale taki z prawdziwego zdarzenia. Nie żaden despota. Usłyszałem kiedyś, że trochę dla żartu, nazywano go Dyrektorem, za to, że wzbudza respekt i odznacza się asertywnością. Czasem mówi się, że ten, kto rządzi jest wyniosły, chłodny, nie szanuje innych, a do tego jest arogancki. Niektórzy nie potrafią zarządzać ludźmi, ale mój Pan jest w tym świetny i robi to z głową. Dało się wyczuć, że tamci Ludzie są wdzięczni  moim, cieszyli  się ze wspólnej rozmowy i pieczenia, (chyba polskiego), ciasta... 
    Po wyjęciu blachy z piekarnika, rozpocząłem wskakiwanie na stół w celu sprawdzenia, czym jest sernik oraz zjedzenia jakiegoś niewinnego kawałeczka. Najpierw obwąchałem i niewielka ilość kruszonki wylądowała w moim brzuszku. Zajęci rozmową ludzie, to można działać- chytrze pomyślałem.
Jednak inteligencja i przede wszystkim INTUICJA mojej Pani nie pozwoliły mi cieszyć się dłużej urokami podkradania tego smakołyku. (My koty nie możemy jeść kakao, jak i pić mleka krowiego, bo podobno nam szkodzi).
Zostałem więc szybko zdjęty ze stołu w kuchni, a moją uwagę miała odwrócić srebrna piłeczka. I tak też się stało.

    Nie wiem, czy dziś będę pytał Ruska, czy sernik to typowo polskie ciasto, ale może zapytam mojego nowego Przyjaciela o uroczym imieniu Ryś. Ciekawe, czy On wie. myśli  Jedno jest pewne- bez wzgledu z jakiego kraju "pochodzi"te ciasto, bez wątpienia pyszny z niego rarytas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz